Arizona - Sedona & Red Rock State Park & baloon ride
Oto moja ulubiona część naszej wycieczki. Red Rock State Park zapiera dech w piersiach. Jak sama nazwa mówi - czerwone skały wyglądają fantastycznie na tle intensywnie niebieskiego nieba. I do tego surowość tamtejszego klimatu. Coś niesamowitego. Nazwa jest nieprzypadkowa - skały są faktycznie czerwono-brązowe.
Ten rok był niesamowicie suchy i po drodze widzieliśmy kilka pożarów, raz nawet na ciężarówce przewożącej siano, więc sytuacja była bardzo niebezpieczna. Przy upale powyżej 35 stopni nawet najmniejsza nieostrożność może skończyć się tragicznie.
Na szczęście udało nam się bezpiecznie dojechać do Sedony, malowniczo położonej wśród czerwonych skał. Największą atrakcją tego miejsca jest lot balonem i podziwianie ich z góry. My wybraliśmy kurs o wschodzie słońca (musieliśmy wstać o 3.30 rano). Przyjemność ta nie jest tania ($225), ale naprawdę warto. Organizatorzy zachęcają do zabrania dodatkowych ubrań, bo w nocy/nad ranem jest chłodno. No, cóż, dla mnie 22 stopnie to nie powód do zakładania bluzy albo swetra, nawet na wysokości kilkuset metrów było ciepło (tutaj częściowo była to zasługa gorącego powietrza napędzającego balon). Wszystko było pięknie, widoki zapierały dech w piersiach, ale zawsze trafi się ktoś dziwny w grupie. Obok mnie były matka z córką, bardzo miłe zresztą, ale ta druga cały czas strzelała selfie i używała do tego - jak ja to nazywam - uśmiechu nr 5. Rozumiem kilka zdjęć, to fajna pamiątka, ale fotografowanie się co 10 sekund to drobna przesada 😊 Mimo to starałam się cieszyć chwilą i sama zrobiłam kilka ciekawych ujęć. Tuż przed lądowaniem udało nam się wypatrzeć stado koni i królików(?) O ile start to nic szczególnego - trzeba wysoko podnieść nogę, aby wejść do kosza (małe osoby mogą mieć problem), o tyle lądowanie było nieco ekscytujące - pilot wytłumaczył nam, że może ono być twarde, może pojawić się podmuch wiatru, itp i aby nie odnieść żadnych obrażeń, trzeba nieco ugiąć nogi i złapać się lin po bokach kosza, więc wszyscy wyglądali jak narciarze gotowi do skoku 😉
Po tak wczesnej pobudce musieliśmy trochę odespać. Zrobiliśmy małą przerwę na drzemkę i kiedy popołudniu chcieliśmy wybrać się na zwiedzanie, rozpętała się burza. Ok. godzinna ulewa, z kilkoma piorunami, po niej cudowny zapach. Troszkę pokrzyżowała nam plany, dlatego dzień zakończyliśmy obejrzeniem zachodu słońca z okolic pobliskiego lotniska, położonego na górze. Cudowny widok i mimo wielu ludzi, panowała cisza. Każdy patrzył na słońce, a po drugiej stronie pojawiła się niesamowita chmura - pozostałość po burzowym froncie.
Okolice Sedony zdecydowanie zasługują na wizytę. Widoki są tak niesamowite, że nie da się ich opisać, nawet zdjęcia nie oddają całego ich piękna. Dla mnie największą przyjemnością była jazda samochodem i podziwianie czerwonych skał z odległości. Razem z moim partnerem co chwilę wykrzykiwaliśmy "wow". Patrząc na fotki, chciałabym tam być znowu.
Breathtaking photos! :-)
OdpowiedzUsuń