Arizona - Prescott and World`s Oldest Rodeo

4 lipca, czyli amerykańskie święto niepodległości postanowiliśmy spędzić w Prescott - mieście znanym z najstarszego rodeo. Jest to niewielka miejscowość ok. 160 km na północ od Phoenix. 


Jako że byliśmy tam w dniu najważniejszego amerykańskiego święta, wszędzie czuło się podniosłą atmosferę, domy były udekorowane narodowymi flagami.





Wieczorem przed rodeo wybraliśmy się na kolację oraz degustację miodów pitnych. Superstition meadery to jednen z najpopularniejszych i najlepszych producentów tego trunku. Ja nie jestem znawcą i fanem, ale mój partner interesuje się tym. Byliśmy jednymi z nielicznych klientów, więc barman miał dużo czasu i chętnie z nami rozmawiał. Dzielił się swoją wiedzą, a także pogadaliśmy o nieco bardziej ogólnych rzeczach. To bardzo podoba mi się w Amerykanach - są bardzo otwarci, ciekawi świata, a także pomocni, często pytali, czy jakieś miejsce jest na naszej liście do odwiedzenia, polecali co zobaczyć, gdzie zjeść, itp. Osobiście przez ponad 2 miesiące nie spotkaliśmy się z żadnym niemiłym zachowaniem.
Ale wracając do Superstition - można wybrać opcję degustacji określonej liczby miodów. My wzięliśmy 12. O każdym usłyszeliśmy kilka słów. Dodatkowo barman był tak miły, że na koniec poczęstował nas dodatkowo jednym z najdroższych produktów. W drugiej części, obok baru, można też podejrzeć proces produkcji.




Następnego dnia wstaliśmy rano, zjedliśmy śniadanie w supermarkecie Safeway (w większości można kupić przygotowaną na życzenie kanapkę albo coś ciepłego). Jest też bardzo przyjemny kącik do konsumpcji.


Przed południem ruszyliśmy na najważniejsze wydarzenie. Byliśmy sporo wcześniej, więc mogliśmy obejrzeć zwierzęta (jeden z hodowców podszedł do nas i zaczął rozmawiać, ponoć tego dnia byki były bardzo spokojne, dzień wcześniej walczyły ze sobą w zagrodach), posłuchać zespołu grającego covery Johnego Casha, kupić coś do picia w szklance w kształcie buta.




W końcu rozpoczęła się impreza. Najpierw parada ze wszystkimi flagami uczestników i sponsorów, później wspólnie odśpiewany hymn (bardzo wzruszający moment, widać, że Amerykanie kochają swój kraj i z powagą śpiewali) oraz żarty z sąsiednich stanów.


Nadszedł moment rodeo. Najpierw poskramianie młodych byczków. Trochę żal mi było tych maluchów, nieco zdezorientowanych.


Później ujeżdżanie dzikich koni.






Następnie chwila przerwy i rozrywki dla każdego, nawet konie załapały się na przejażdżkę.


Na koniec najkrótsza, ale najbardziej intensywna część - ujeżdżanie byków. Trwało to dosłownie kilka sekund. 



Pełni wrażeń wróciliśmy do pokoju, następnego dnia czekała nas podróż do najpiękniejszej części Arizony - Coconino National Forest.


Komentarze

Prześlij komentarz

Obserwatorzy

Popularne posty